„Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36)

Dziś słów kilka o miłosierdziu…A jest to temat ważny w Ewangelii Łukasza, zwanej niekiedy „Ewangelią ubogich”, a sam jej autor otrzymał miano „piewcy Bożego miłosierdzia”. Obiecałam, że będziemy unikać „mądrych” analiz filologicznych, ale dziś zrobiłam wyjątek (wszakże wyjątki, to ważny element!) i sięgnęłam do języków biblijnych, poszukując definicji słowa „miłosierdzie”. 

W języku hebrajskim miłosierdzie, to rachamim. Rzeczownik ten ma swój źródłosłów w rdzeniu czasownikowym r-ch-m, oznaczającym w podstawowym znaczeniu „poruszenie spowodowane miłością”. Z tym rdzeniem wiąże się także wyraz racham/rechem (=łono matki). Ergo, wyraz rachamim, który w Starym Testamencie występuje wyłącznie w liczbie mnogiej znaczy dosłownie „wnętrzności”. A zatem pewne uczucia wywołują w człowieku niejako poruszenie całego jego wnętrza! Rzecz ma się podobnie w języku greckim, ponieważ czasownik splanchnidzomai znaczy dosłownie „wzruszać się nad kimś”, a rzeczownik splanchnon, to „wnętrzności”, „serce”, „czułość”. Ostatecznie należy postawić pytanie: jaka jest analogia pomiędzy wyrazem „wnętrzności” a „miłosierdzie”? Otóż, centralnym rysem Bożego miłosierdzia jest fakt, iż wypływa ono z jego wnętrzności, a pierwszym elementem miłosierdzia jest współczucie płynące z Bożego/ludzkiego wnętrza jako reakcja na biedę czy nędzę drugiego człowieka. Ale dość już tych ‘rozkmin’ filologicznych. Przejdźmy teraz do praktyki. 

Mówisz mi dziś: „bądź miłosierny” i teraz zastanawiam się, cóż znaczy ten imperatyw. W powszechnym rozumieniu miłosierdzie, czyli – wedle wcześniejszej definicji – współczucie wypływające z mojego wnętrza winno przekładać się na konkretne działanie ukierunkowane na bliźniego (=wszelakiego rodzaju filantropia). Ale drugi człon tego imperatywu: „jak Ojciec wasz jest miłosierny” wskazuje na fakt, iż moja postawa człowieka miłosiernego powinna w pewnym stopniu naśladować postępowanie Boga Ojca z grzesznikiem. Ergo, miłosierdzie wiązałoby się z przebaczeniem: „Miłosierdzie samo w sobie, jako doskonałość nieskończonego Boga, jest również nieskończone. Nieskończona więc i niewyczerpana jest też gotowość Ojca w przyjmowaniu synów marnotrawnych wracających do Jego domu. Nieskończona jest gotowość i moc przebaczania, mając swe stałe pokrycie w niewysłowionej wartości ofiary Syna” (Dives in misericordia VII, 13). 

Zainspirowana Twoją mądrością, zabłysnę (po ludzku) na koniec, bo ukułam sobie właśnie następującą definicję miłosierdzia. Otóż, miłosierdzie = podnoszenie/ciągnięcie w górę i wydobywanie dobra spośród warstw zła. A, że nasz plan zawiera się we frazie „ciągnij mnie w górę”, to do kawy zjem tiramisu, bo taka jest etymologia tego słowa w języku włoskim. Teoria przypadła mi do gustu, czas teraz na działanie!

00_13

dr Magdalena Jóźwiak

Polecamy

Social Media Auto Publish Powered By : XYZScripts.com